Zack and Miri Make a Porno (2008)
Kevin Smith już "Clerks II" udowodnił, że odzyskał formę po nieszczęściu, jakim była "Jersey Girl". Teraz potwierdził swoją klasę kręcąc przezabawną, miejscami aż za ostrą komedię o tym, że facet z kobietą nie może się tylko przyjaźnić. Jednak kiedy 20 lat temu udowodnić to można było przy pomocy rozmów, teraz potrzeba do tego ostrego rżnięcia i to koniecznie przed sporą ekipą filmową... 'o tempora! o mores!' chciałoby się zakrzyknąć, ale ponieważ "Zack i Miri" od "Clerks II" tak znowuż mocno nie odbiega, zatem byłby to krzyk mocno spóźniony.
Co najmniej pół najnowszego filmu Smitha to komedia na najwyższych obrotach powodująca ostre odwodnienie i kolkę spowodowaną płaczem ze śmiechu. Druga połowa to już jednak niestety ciepłe kluchy, trochę nazbyt sentymentalne i idące po najmniejszej linii oporu. Najbardziej czuje się to tuż przed końcówką. Jakby Smith doznał przedwczesnego wytrysku i musiał na nowo zebrać siły. Kiedy jest jednak w pełni sprawny, serwuje naprawdę kilka rewelacyjnych sekwencji.
Smith ma u mnie dużego plusa za obsadę. Traci Lords śmieje się z własnej porno przeszłości, a mnie przypomniała się jej rola w "Profiles". Justin Long znów udowadnia, że jest intrygującym aktorem. Podoba mi się też Brandon Routh bawiący się swoim supermanowym wizerunkiem. Nie można też zapomnieć o drobnym, ale jakże ognistym epizodzie Tishy Campbell-Martin.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz