Leap Year (2010)
Anand Tucker raz jeszcze udowodnił, że jest słabym reżyserem. Na usprawiedliwienie można powiedzieć, że w "Oświadczynach po irlandzku" nic nie jest najwyższych lotów. Mała to jednak pociecha, bowiem mając wszystkie podstawowe składniki Tucker i tak się namęczył klecąc najprostszą z możliwych fabuł.
Historia kobiety, która "kocha" niewłaściwego mężczyznę i w pogoni za nim natrafia na tego jej przeznaczonego jest tak stara jak świat. I naprawdę nikt przy zdrowych zmysłach nie oczekuje tutaj oryginalnej fabuły. Mnie wystarczyłaby pełna dynamizmu, humoru i chemii lekka opowiastka. Niestety Tucker kompletnie nie ma wyczucia i choć kilka scen jest zabawnych, to jednak całość osiada na mieliznach.
Kiedy ma się do czynienia z miałką fabułą, ważne jest, by w rolach obsadzić aktorów z komediowym temperamentem. Są oni wtedy wznieść całość na wyżyny niedostępne i dla scenarzysty i dla reżysera. Niestety Amy Adams to nie Meg Ryan czy Julia Roberts, to nawet nie jest Sandra Bullock. Moim zdaniem Adams lepiej by zrobiła koncentrując się na poważnych rolach, niż męcząc siebie i mnie próbami bycia zabawną. Matthew Goode jest niewiele lepszy. W "Oświadczynach" zagrał swoją najbardziej błazeńską rolę (spośród tych, które widziałem) i kompletnie ona do niego nie pasowała. Sam chyba też to wiedział, gdyż odniosłem wrażenie, że nie traktuje swojej roli poważnie błaznując zdecydowanie ponad miarę. Przeszarżował i w ten sposób mimo starań z obu stron, pomiędzy nim a Adams nie czuje się prawdziwej romantycznej chemii.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz