The Big Gay Musical (2009)

Po niezłym "Were the World Mine" miałem ochotę na kolejny 'kiczowaty' musical. Kiedy więc zobaczyłem blurb z Variety określający "The Big Gay Musical" entertaing blasphemy, pomyślałem, że się skuszę. Powinienem był jednak najpierw sprawdzić, kto stoi za reżyserią filmu, wtedy mój entuzjazm na pewno znacznie by spadł.


Tak naprawdę "The Big Gay Musical" to dwa filmy w jednym. Pierwszy to musical "Adam & Steve", który zrealizował w dużej mierze debiutant Fred M. Caruso. I ten musical mi się podobał. Tego też, mam takie nieodparte wrażenie, dotyczył wyciągnięty z Variety cytat. Bo też musical bywa momentami mocno niepoprawny politycznie, ale jest zabawny, z całkiem niezłymi dialogami. Z piosenkami jest różnie, ale niektóre jak lament Ewy czy końcowa piosenka Patty-Maye są naprawdę fajne. Co ciekawe, najlepsza piosenka Adama i Steve'a nie znalazła się w kinowej wersji filmu, a szkoda.

Drugi film to niestety zupełnie inna bajka. Takie produkcje nazywam kinem z getta. W zasadzie nie jest to nawet film fabularny. Bardziej propagandowo-edukacyjna instrukcja dla młodych gejów na temat bezpiecznego seksu, partnerstwa i coming-outu. Ta część była nudna, pozbawiona pazura (jak musical) i irytująco wręcz kaznodziejska. Jej autorem jest Casper Andreas, który nakręcił tak nędzną rzecz jak "A Four Letter Word". Gdybym to wiedział wcześniej, pewnie po film bym w ogóle nie sięgał. I tu zdarzyło się kilka lepszych momentów (plus jedna fajna piosenka "I Wanna be a Slut"), ale jako całość jest to tylko zbędny przerywnik fajnego musicalu.

"The Big Gay Musical" całkiem dobrze wypada od strony aktorskiej. Choć w większości są to filmowi debiutanci (bądź prawie debiutanci), to jednak dzięki broadwayowskiemu obyciu radzą sobie bardzo dobrze i – co ważne! – potrafią śpiewać.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)