The One (2011)
Muszę przyklasnąć twórcom za to, że zrobili krok poza typowe ramy historii miłosnej. Rzecz nie jest może tak przewrotna jak "Sypialnie i przedsionki", ale nie jest też aż tak miałka i wtórna, jak się obawiałem po pierwszych 10 minutach.
Spodobała mi się ta cała formuła straconych szans. Dwójka bohaterów połączona jest niewidzialną więzią. Przypominają gwiezdny układ podwójny, gdzie obie gwiazdy są schwytane w wiecznym tańcu wzajemnej grawitacji, nigdy jednak się ze sobą nie stykając. Ten układ byłby jeszcze bardziej czytelny, gdyby w filmie znalazła się usunięta scena jawnie mówiąca o tym, że już wcześniej bohaterowie wylądowali w łóżku ze sobą. Tworzyłoby to szersze kontinuum, które mogłoby zostać zamknięte niedopowiedzianą sugestią, że jeszcze się spotkają za lat kila-, kilkanaście. A tak "Zbrodnia i kara" wydaje się dość finalnym zakończeniem, nawet jeśli zostaje zostawiona przez jednego z bohaterów pod drzewem.
Parę scen nie wypaliło aktorsko, zalatując amatorszczyzną (odebranie telefonu przez Daniela czytającego książkę). Przez to odjąłem z oceny jeden punkt.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz