August (2011)
Ci irytujący "byli". Najpierw spieprzyli wszystko znikając bez śladu, kiedy było się gotowym rzucić dla nich wszystko. Teraz równie niespodziewanie wracają, kiedy udało się ułożyć życie na nowo. I jak to mówią, stara miłość nie rdzewieje. Ale czy żyjąc wspomnieniami można zbudować teraźniejszość, nie mówiąc już o przeszłości? Ciężko o tym myśleć, kiedy z nieba leje się żar...
Nie jestem do końca przekonany co do tego filmu. Nie mam pewności, czy fakt, że z niego nic nie wynika, że bohaterowie na końcu znajdują się w tym samym miejscu co na początku, jakby cała historia nie miała miejsca, był przemyślaną strategią reżysera. A może po prostu miał fajny pomysł (na co wskazuje dołączona do płyty krótkometrażówka "Postmortem") i nic poza tym.
Mam wrażenie, że "August" to film-wydmuszka. Ale jest to całkiem sprytnie maskowane. Podobały mi się te wszystkie chwyty z zakrzywieniem linii czasowej narracji. Zaskoczyło mnie też wykorzystanie na ścieżce dźwiękowej arabskich motywów (później obejrzałem krótkometrażówki na płycie i okazało się, że reżyser ma słabość do tego rodzaju muzy), która zupełnie nie kojarzy się z LA, ale nadała opowiadanej historii klimat. Trochę szkoda, że cały soundtrack tak nie brzmi. Bo choć dodane piosenki brzmią fajnie, to jednak "gryzą" się trochę z resztą.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz