Gambit (2012)
"Gambit" to rzecz głupiutka ale w ten uroczy sposób, który sprawia, że zamiast irytować mimo wszystko bawi. Film jest pusty, wtórny, zbudowany na kliszach i wyśmiewaniu stereotypów na temat Amerykanów, Brytyjczyków i Japończyków. Ale przynajmniej podane jest to w przystępny sposób, a całość mimo wszystko jest bezpretensjonalna.
Nie da się ukryć, że jest to zawód. Coenowie są tu co prawda tylko scenarzystami, ale i tak spodziewałem się od ich fabuły więcej. Kilka pomysłów mieli jednak fajnych, a cała sekwencja hotelowa jest przezabawna, głównie za sprawą hotelowych pracowników, którzy wyciągają błędne wnioski z zasłyszanego przekomarzania się. Rozczarowuje również reżyser, którego poprzedni film był bardzo udany. Ale jeśli zapomni się o tym, kto stał za kamerą, to muszę przyznać, że jako niezobowiązująca rozrywka "Gambit" sprawdza się idealnie.
Ocena: 6
Pisząc "Rozczarowuje również reżyser, którego poprzedni film był bardzo udany. " masz na myśli "Ostatnią stację"? Mnie się też dość ten film podobał, mimo, że amerykański a opowiada o Rosji - przeeważnie taki mariaż w kinie wychodzi pokracznie. A tym razem sie jakoś udało.
OdpowiedzUsuńNa "Gambit" się nie palę, bo Cameron Diaz działa na mnie mrożąco, wręcz. Ale z kolei Firth - działa zupełnie odmiennie, tak więc zobaczę w telewizji. Jeśli będzie.
Tak, "Ostatnia stacja" przypadła mi bardzo do gustu.
OdpowiedzUsuńColin jest tu w wersji najbardziej typowej dla siebie, więc pewnie nie będziesz żałować, kiedy w końcu film zobaczysz