Electrick Children (2012)
15-letnia mormonka jest przekonana, że po wysłuchaniu piosenki z kasety magnetofonowej zaszła w niepokalany sposób w ciążę. Ponieważ nikt jej nie wierzy, a co więcej o spółkowanie z nią oskarżony zostaje jej brat, postanawia odnaleźć mężczyznę, który śpiewa na kasecie. Brzmi intrygująco, prawda? Niestety filmowa rzeczywistość jest zupełnie inna.
Rebecca Thomas zrobiła nudną, pseudouduchowioną przypowieść o niczym. Jest tu trochę historii dorastania, są też spekulacje biblijne, ale przede wszystkim jest bardzo dużo, o wiele za dużo, artystycznych aspiracji. To przez nie film nie ma w zasadzie nic do zaoferowania, jest chaotycznie opowiedziany, zaś montażowo-spoilerowe wtręty są zupełnie niepotrzebne, choć pewnie to dzięki nim reżyserka mogła poczuć się artystką.
"Elektryczne dzieci" mają jednak kilka ciekawych momentów. Gdyby nie scena w piwnicy, która skłania choć nie przekonuje ostatecznie do jednej interpretacji zdarzeń, całość można byłoby postrzegać przez pryzmat współczesnej historii Marii i Józefa. A tak pozostaje tylko morał, że naiwność i rezolutność to mieszanka naprawdę wybuchowa.
Ocena: 5
Rebecca Thomas zrobiła nudną, pseudouduchowioną przypowieść o niczym. Jest tu trochę historii dorastania, są też spekulacje biblijne, ale przede wszystkim jest bardzo dużo, o wiele za dużo, artystycznych aspiracji. To przez nie film nie ma w zasadzie nic do zaoferowania, jest chaotycznie opowiedziany, zaś montażowo-spoilerowe wtręty są zupełnie niepotrzebne, choć pewnie to dzięki nim reżyserka mogła poczuć się artystką.
"Elektryczne dzieci" mają jednak kilka ciekawych momentów. Gdyby nie scena w piwnicy, która skłania choć nie przekonuje ostatecznie do jednej interpretacji zdarzeń, całość można byłoby postrzegać przez pryzmat współczesnej historii Marii i Józefa. A tak pozostaje tylko morał, że naiwność i rezolutność to mieszanka naprawdę wybuchowa.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz