Risen (2016)
Sprzedać pomysł na ten film nie było chyba zbyt trudno. "Rzymski trybun prowadzi śledztwo w sprawie zniknięcia ciała Jezusa i pogłosek o jego zmartwychwstaniu". Brzmi wspaniale, prawda? Mnie tym film kupił. Niestety na pomyśle się skończyło.
Kevin Reynolds nie wykorzystał okazji, by opowiedzieć historię Chrystusa w nowy sposób. "Zmartwychwstały" jest narracją poprowadzoną tak podręcznikowo, jak to tylko było możliwe. Począwszy od wybranych kolorów, przez z lekka teatralną pozę aktorów, a na samej fabule skończywszy. Śledztwo nie jest ani przez chwilę atrakcyjne, a cała reszta nie wykracza poza ewangelizacyjny standard. Kuleje nawet sposób tworzenia bohaterów. Ot tacy strażnicy grobu zachowują się i mówią jakby zostali żywcem wyjęci z którejś z szekspirowskich komedii i nie zauważyli różnicy. Nie przekonał mnie też maoryski Chrystus ani Bartłomiej, który wygląda jakby go przeniesiono z którejś z komun hipisowskich z początku lat 70. ubiegłego wieku. Felton-Rzymianin też wygląda co najmniej dziwnie.
Mimo to w filmie jest kilka dobrych scen. I praktycznie wszystkie mają związek z Josephem Fiennesem. Bardzo spodobały mi się dwa spotkania granej przez niego postaci z Chrystusem. Fiennes świetnie się w nich czuł a i Reynolds nie zmarnował tkwiącego w nich potencjału do wywołania wzruszenia.
Ocena: 5
Kevin Reynolds nie wykorzystał okazji, by opowiedzieć historię Chrystusa w nowy sposób. "Zmartwychwstały" jest narracją poprowadzoną tak podręcznikowo, jak to tylko było możliwe. Począwszy od wybranych kolorów, przez z lekka teatralną pozę aktorów, a na samej fabule skończywszy. Śledztwo nie jest ani przez chwilę atrakcyjne, a cała reszta nie wykracza poza ewangelizacyjny standard. Kuleje nawet sposób tworzenia bohaterów. Ot tacy strażnicy grobu zachowują się i mówią jakby zostali żywcem wyjęci z którejś z szekspirowskich komedii i nie zauważyli różnicy. Nie przekonał mnie też maoryski Chrystus ani Bartłomiej, który wygląda jakby go przeniesiono z którejś z komun hipisowskich z początku lat 70. ubiegłego wieku. Felton-Rzymianin też wygląda co najmniej dziwnie.
Mimo to w filmie jest kilka dobrych scen. I praktycznie wszystkie mają związek z Josephem Fiennesem. Bardzo spodobały mi się dwa spotkania granej przez niego postaci z Chrystusem. Fiennes świetnie się w nich czuł a i Reynolds nie zmarnował tkwiącego w nich potencjału do wywołania wzruszenia.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz