Tatuagem (2013)
Kinowy obraz Dzieci Kwiatów znam głównie za sprawą filmów amerykańskich. Dlatego też "Tatuagem" wydał mi się ciekawą propozycją. To portret Brazylii lat 70., kiedy to dominowała tam skrajnie konserwatywna opcja ideologiczna łącząca patriotyzm z wiarą katolicką. W takich warunkach funkcjonuje grupa wolnych duchów. Są artystami, kochankami, prowokatorami, filozofami i politycznymi wywrotowcami. Tworzą komunę pod sztandarem sztuki. Ich przedstawienia nie tylko bawią, ale przede wszystkim są próbą skanalizowania i wyrażenia tego, co mainstream tłamsi w zarodku. Do tego świata wkracza młody chłopak, który stoi po drugiej stronie barykady. Jest żołnierzem, a zatem jego zadaniem jest być narzędziem opresji, strażnikiem jedynej słusznej ideologii. Ale daje się ponieść magii wolności. Jego dusza bowiem skażona jest deprawacją.
"Tatuagem" to film nierówny. Wątek Fininho, jego rozdarcia pomiędzy służbą a pragnieniem serca, jest prowadzony niekonsekwentnie. W zasadzie nie ma tutaj zarysowanego żadnego konfliktu. Większym dramatem są wszystkie jego związki, zaś sama postać Fininho jest zaskakująco bierna. Czy chodzi o siostrę jednego z awangardowych artystów, sierżanta z jednostki wojskowej czy też szefa trupy rewiowej – Fininho pozostaje obojętny nawet wtedy, kiedy do głosu dochodzi w nim pożądanie. Najwięcej energii potrafi wykrzesać z niego tylko jeden z żołnierzy, ale i ten wątek (nienawiści? pożądania?) pozostaje w powijakach. Więcej emocji wykazują osoby, z którymi jest związany niż on sam. Szczególnie wyraźnie widać to w przypadku Clécio, który przewodzi grupie zbuntowanych artystów. To właśnie jego zaborczość i zazdrość najlepiej pokazują, jak płytkie są idee wolnej miłości.
Sam obraz subkultury wydał mi się interesujący, choć nie do końca przekonuje mnie to, co zobaczyłem. Reżyser sporo miejsca poświęca show, które tworzy grupa i szczerze mówiąc mam problem z uznaniem go za tak atrakcyjny, jakim go Hilton Lacerda maluje. Jak dla mnie jest zbyt pretensjonalny, za mocno uderza w tony nadętego filozofowania. Chwilami miałem wrażenie, że reżyser naśmiewa się z undergroundu amerykańskiego lat 60. i 70. ubiegłego wieku, pokazując jego bufonadę poprzez zetknięcie go z realiami prowincjonalnej Brazylii. Ale jestem też święcie przekonany, że jest to tylko mój odbiór, że Lacerda tak naprawdę chciał połączyć prostą odpustową rozrywkę z ideami edukacji maluczkich na sprawy większej wagi, na uświadamianie ludziom, że nie są wolni i że powinni walczyć o zrzucenie okowów, że mają prawo patrzeć na świat z innej perspektywy. Mnie jednak show, które tworzą bohaterowie filmu, kompletnie nie przypadło do gustu.
Ocena: 6
"Tatuagem" to film nierówny. Wątek Fininho, jego rozdarcia pomiędzy służbą a pragnieniem serca, jest prowadzony niekonsekwentnie. W zasadzie nie ma tutaj zarysowanego żadnego konfliktu. Większym dramatem są wszystkie jego związki, zaś sama postać Fininho jest zaskakująco bierna. Czy chodzi o siostrę jednego z awangardowych artystów, sierżanta z jednostki wojskowej czy też szefa trupy rewiowej – Fininho pozostaje obojętny nawet wtedy, kiedy do głosu dochodzi w nim pożądanie. Najwięcej energii potrafi wykrzesać z niego tylko jeden z żołnierzy, ale i ten wątek (nienawiści? pożądania?) pozostaje w powijakach. Więcej emocji wykazują osoby, z którymi jest związany niż on sam. Szczególnie wyraźnie widać to w przypadku Clécio, który przewodzi grupie zbuntowanych artystów. To właśnie jego zaborczość i zazdrość najlepiej pokazują, jak płytkie są idee wolnej miłości.
Sam obraz subkultury wydał mi się interesujący, choć nie do końca przekonuje mnie to, co zobaczyłem. Reżyser sporo miejsca poświęca show, które tworzy grupa i szczerze mówiąc mam problem z uznaniem go za tak atrakcyjny, jakim go Hilton Lacerda maluje. Jak dla mnie jest zbyt pretensjonalny, za mocno uderza w tony nadętego filozofowania. Chwilami miałem wrażenie, że reżyser naśmiewa się z undergroundu amerykańskiego lat 60. i 70. ubiegłego wieku, pokazując jego bufonadę poprzez zetknięcie go z realiami prowincjonalnej Brazylii. Ale jestem też święcie przekonany, że jest to tylko mój odbiór, że Lacerda tak naprawdę chciał połączyć prostą odpustową rozrywkę z ideami edukacji maluczkich na sprawy większej wagi, na uświadamianie ludziom, że nie są wolni i że powinni walczyć o zrzucenie okowów, że mają prawo patrzeć na świat z innej perspektywy. Mnie jednak show, które tworzą bohaterowie filmu, kompletnie nie przypadło do gustu.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz