The Greasy Strangler (2016)
Film wyłącznie dla ludzi o odpornych żołądkach. "Oślizgły dusiciel" jest bowiem wielkim karnawałem obleśności. Reżyser stworzył kilka barwnych postaci, na których widok trudno powstrzymać odruch wymiotny. Dysfunkcjonalna rodzina składająca się z ojca i syna to modelowy przykład freaków. Ale prawdziwe szaleństwo następuje dopiero wtedy, kiedy zaczynamy obserwować ich zachowania godowe. Scena seksu przez telefon wykręca bardziej od rzeźnickich sekwencji w większości filmów wojennych i obrazach typu torture-porn. A jakby tego było mało, reżyser okrasza wszystko absurdem w stężeniu trującym dla przeciętnego widza. Dlatego też "Oślizgły dusiciel" nie jest propozycją, przy której warto kupować popcorn, chyba że lubicie jego smak, kiedy będzie wracać z żołądka do pudełka, skąd przed chwilą został spożyty.
Mnie jednak "Oślizgły dusiciel" bawił do łez. Co jednak nie zmienia faktu, że spodziewałem się po nim jeszcze więcej. Po pierwsze zabrakło mi tu makabry. Sceny zabójstw w większości nie były tak obleśne i widowiskowe, jak reszta filmu. Za często powracał motyw z wytrzeszczem oczu, ale zarazem było go za mało, żeby to mogła być sygnatura całej opowieści (tą jest sflaczały gigant majtający się jednemu z bohaterów między nogami). Po drugie, kiedy twórcom kończą się obleśne pomysły, robi się naprawdę nudno. Kilka razy zdarzyło mi się nawet zerknąć na zegarek, zastanawiając się, ile to jeszcze potrwa. Repertuar obrzydliwości okazał się zbyt mały, a fabuła za rzadka, żeby wypełnić po brzegi półtorej godziny. W wersji skondensowanej, o 30 minut krótszej, całość robiłaby o wiele lepsze wrażenie.
Ocena: 6
Mnie jednak "Oślizgły dusiciel" bawił do łez. Co jednak nie zmienia faktu, że spodziewałem się po nim jeszcze więcej. Po pierwsze zabrakło mi tu makabry. Sceny zabójstw w większości nie były tak obleśne i widowiskowe, jak reszta filmu. Za często powracał motyw z wytrzeszczem oczu, ale zarazem było go za mało, żeby to mogła być sygnatura całej opowieści (tą jest sflaczały gigant majtający się jednemu z bohaterów między nogami). Po drugie, kiedy twórcom kończą się obleśne pomysły, robi się naprawdę nudno. Kilka razy zdarzyło mi się nawet zerknąć na zegarek, zastanawiając się, ile to jeszcze potrwa. Repertuar obrzydliwości okazał się zbyt mały, a fabuła za rzadka, żeby wypełnić po brzegi półtorej godziny. W wersji skondensowanej, o 30 minut krótszej, całość robiłaby o wiele lepsze wrażenie.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz