Wine Country (2019)
Oglądając filmy takie jak "Gorzkie wino" łatwo przychodzi mi zrozumienie, dlaczego Hollywood nazywa się "Fabryką Snów". To naprawdę jest fabryka, gdzie historie produkuje się taśmowo, które są niemal identyczne, różnią się jedynie obsadami i wybranymi lokacjami.
W przypadku "Gorzkiego wina" odtworzony zostaje schemat spotkania przyjaciół(ek). Na pierwszy rzut oka wszystko jest wspaniale. Ale wspólny weekend sprawi, że maski opadną i bohaterki skonfrontują się z prawdą, którą przed sobą ukrywają.
Jeśli widzieliście choć jeden film zrobiony według powyższego schematu, to widzieliście też "Gorzkie wino". Obraz nie wprowadza nic ciekawego do formy. Nie jest też jedną z tych produkcji, które nie starają się być oryginalnymi, za to prezentują ciekawy zestaw postaci. Tu nie ma żadnej osoby wartej zapamiętania. Grupa bohaterek to jednowymiarowe stereotypy, które rozróżniałem tylko dlatego, że większość z nich zagrały aktorki znane i lubiane przeze mnie za sprawą innych ról.
Owszem, znalazło się kilka niezłych żartów (jak oskarżenie, że bohaterka zachowuje się jak millennials). Ale wystarczyło to wyłącznie do tego, bym nie przerwał seansu w połowie. A i tak pewnie bym to zrobił, gdyby nie fakt, że był to trzeci film tego dnia, który próbowałem obejrzeć. Dwa pierwsze były naprawdę słabe, więc ich nie dokończyłem. Na ich tle "Gorzkie wino" wypada nieźle. I tylko dlatego dotrwałem do napisów końcowych.
Ocena: 4
W przypadku "Gorzkiego wina" odtworzony zostaje schemat spotkania przyjaciół(ek). Na pierwszy rzut oka wszystko jest wspaniale. Ale wspólny weekend sprawi, że maski opadną i bohaterki skonfrontują się z prawdą, którą przed sobą ukrywają.
Jeśli widzieliście choć jeden film zrobiony według powyższego schematu, to widzieliście też "Gorzkie wino". Obraz nie wprowadza nic ciekawego do formy. Nie jest też jedną z tych produkcji, które nie starają się być oryginalnymi, za to prezentują ciekawy zestaw postaci. Tu nie ma żadnej osoby wartej zapamiętania. Grupa bohaterek to jednowymiarowe stereotypy, które rozróżniałem tylko dlatego, że większość z nich zagrały aktorki znane i lubiane przeze mnie za sprawą innych ról.
Owszem, znalazło się kilka niezłych żartów (jak oskarżenie, że bohaterka zachowuje się jak millennials). Ale wystarczyło to wyłącznie do tego, bym nie przerwał seansu w połowie. A i tak pewnie bym to zrobił, gdyby nie fakt, że był to trzeci film tego dnia, który próbowałem obejrzeć. Dwa pierwsze były naprawdę słabe, więc ich nie dokończyłem. Na ich tle "Gorzkie wino" wypada nieźle. I tylko dlatego dotrwałem do napisów końcowych.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz