47 Meters Down: Uncaged (2019)
Sam sobie jestem winny. Nigdy film wyreżyserowany przez Johannesa Robertsa nie spodobał mi się. Powinienem więc już dawno przestać jego "dzieła" oglądać. A skoro to czynię, to nie mogę mówić o rozczarowaniu, a raczej o potwierdzeniu tego, co doskonale wiem. Jednak nawet w jego dorobku "Podwodna pułapka 2" to nowe dno.
Przede wszystkim film jest idiotyczny za sprawą zachowania samych rekinów. Są ślepe, więc podobno kierują się innymi zmysłami. W rzeczywistości oznacza to tyle, że reagują wyłącznie wtedy, kiedy tak się podoba reżyserowi. Raz atakują po najdrobniejszym ruchu. A zaraz potem przepływają beztrosko obok bohaterki, która akurat wtedy wypuszcza strumień bąbli wydychanego powietrza. Pojawia się potężny prąd wodny, który niby porywa wszystko, a jednak rekiny nie mają choćby minimalnych problemów z opieraniem się mu, jakby ich szkielety były zrobione z najcięższych metali znanych na Ziemi.
Reżyser nie ma też zielonego pojęcia jak budować strach i klimat osaczenia. Na początku jeszcze potrafi się zabawić z widzami umieszczając zagrożenie ledwie zauważalne na dalekim planie. Im dłużej film trwa, tym idiotyczniejsze są sploty okoliczności powodujące, że bohaterki cały czas wpadają w tarapaty. A pod koniec mamy już prawdziwy festyn niczym nieuzasadnionych jump-scare'ów. Kiedy zaś doda się do tego fatalną grę młodych aktorek, które nie potrafią przekonująco panikować przed kamerą, to otrzyma się zawartość szamba.
Całość mogłoby uratować to, gdyby twórcy wiedzieli, że kręcą idiotyczny film i podeszli do wszystkiego z dystansem. Zabawa kiczem, umiejętność śmiania się z samego siebie, bezwstydne korzystanie z ironii mogło uczynić z "Podwodnej pułapki 2" rzecz na tym samym poziomie co "Rekinado". Niestety Roberts jest przez cały film niemiłosiernie poważny, przez co oglądanie filmu nie sprawia najmniejszej choćby przyjemności.
Ocena: 1
Przede wszystkim film jest idiotyczny za sprawą zachowania samych rekinów. Są ślepe, więc podobno kierują się innymi zmysłami. W rzeczywistości oznacza to tyle, że reagują wyłącznie wtedy, kiedy tak się podoba reżyserowi. Raz atakują po najdrobniejszym ruchu. A zaraz potem przepływają beztrosko obok bohaterki, która akurat wtedy wypuszcza strumień bąbli wydychanego powietrza. Pojawia się potężny prąd wodny, który niby porywa wszystko, a jednak rekiny nie mają choćby minimalnych problemów z opieraniem się mu, jakby ich szkielety były zrobione z najcięższych metali znanych na Ziemi.
Reżyser nie ma też zielonego pojęcia jak budować strach i klimat osaczenia. Na początku jeszcze potrafi się zabawić z widzami umieszczając zagrożenie ledwie zauważalne na dalekim planie. Im dłużej film trwa, tym idiotyczniejsze są sploty okoliczności powodujące, że bohaterki cały czas wpadają w tarapaty. A pod koniec mamy już prawdziwy festyn niczym nieuzasadnionych jump-scare'ów. Kiedy zaś doda się do tego fatalną grę młodych aktorek, które nie potrafią przekonująco panikować przed kamerą, to otrzyma się zawartość szamba.
Całość mogłoby uratować to, gdyby twórcy wiedzieli, że kręcą idiotyczny film i podeszli do wszystkiego z dystansem. Zabawa kiczem, umiejętność śmiania się z samego siebie, bezwstydne korzystanie z ironii mogło uczynić z "Podwodnej pułapki 2" rzecz na tym samym poziomie co "Rekinado". Niestety Roberts jest przez cały film niemiłosiernie poważny, przez co oglądanie filmu nie sprawia najmniejszej choćby przyjemności.
Ocena: 1
Komentarze
Prześlij komentarz