I'm Here (2010)

Czy androidy marzą o złamanym sercu?

Spike Jonze znów się popisał. Jego krótkometrażówka "I'm Here" nawet gdyby opowiadała o ludziach byłaby przeurocza, a ponieważ bohaterami uczynił androidy, jest rewelacyjna. Jedyny minus to fakt, że film powstał dla promocji wódki.


Na pierwszy rzut oka jest to niezwykle romantyczna opowieść o miłości, której bohaterami są introwertyczny pracownik biblioteki i nieco roztrzepana dziewczyna. Jonze cudownie pokazuje kolejne etapy znajomości. Ich pierwsza rozmowa przy samochodzie, fantastyczna scena w łóżku. "I'm Here" to kwintesencja niezależnego kina spod znaku "feel good", pełna uroczych chwil, wzruszeń, radości i gorzkich momentów.

Jednak na film można też spojrzeć zupełnie inaczej, mniej romantycznie, a bardziej klinicznie. Zamiast cudownej miłości możemy uznać, że mamy tutaj do czynienia z mocno zaburzonym młodym chłopakiem i niezwykle problematyczną relacją. Oto główny bohater to osoba zamknięta w sobie, którą nagle ktoś zauważa. Pojawia się przemożna chęć bycia z nią, doprowadzenia do symbiotycznej relacji, w której zaciera się granica pomiędzy własnym "ja". Stopniowo własne "ja" jest coraz bardziej redukowane, aż staje się ledwie dodatkiem do nowego tworu. Takie postępowanie, gdyby dotyczyło ludzi, zostałoby uznane za należące do grupy najpoważniejszych zaburzeń psychicznych.

Ocena: 9

Ps. Jonze udostępnił film wszystkim internautom. Można się wybrać na niego do wirtualnego kina TUTAJ (trzeba tylko trafić na godzinę seansu).

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

One Last Thing (2018)

The Sun Is Also a Star (2019)

Les dues vides d'Andrés Rabadán (2008)

Paradise (2013)