Gişe Memuru (2010)

Szaleństwo podane po turecku jest całkiem sycącą potrawą filmową. Byłaby jeszcze lepszą, gdyby reżyser pozostał konsekwentny w prezentacji swego dzieła.

Gise Memuru Fragman / Toll Booth Trailer from Mantar Film on Vimeo.


Kenan przez jednego z kolegów z pracy zwany jest robotem. I wydaje się to być bardzo trafnym określeniem. Jego życie na pierwszy rzut oka to niezmienne pasmo rutyny. A jednak za tą maską kryje się huragan emocji, których źródłem jest trauma z dzieciństwa związana z przedwczesną śmiercią matki. To wspomnienie połączone z koniecznością dzielenia mieszkania ze starym ojcem, przytłacza go niczym groźba meteoru, który ma uderzyć wkrótce w Ziemię. Kenanowi wydaje się, że nad wszystkim panuje, tymczasem w rzeczywistości coraz trudniej przychodzi mu oddzielić prawdę od urojeń.

Tolga Karaçelik wiedział, jak zanurzyć widza w szaleństwie głównego bohatera. Niestety widać, że nie jest jeszcze zbyt doświadczonym reżyserem. W filmie co rusz stosuje chwyty z różnych konwencji, ale pozostaje zupełnie niekonsekwentny w swoich decyzjach. To co jeszcze przed chwilą mu się podobało, zaraz zostaje zapomniane. Ma u mnie jednak plus za świetny muzyczny motyw przewodni.


Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

One Last Thing (2018)

The Sun Is Also a Star (2019)

Les dues vides d'Andrés Rabadán (2008)

Paradise (2013)