Mute (2018)

"Mute" pokazuje, że czasem wiedza reżysera na temat gatunku, który chce wykorzystać w swoim filmie, staje się problemem. Nie mam wątpliwości, że Duncan Jones wie i rozumie, czym jest kino noir. Ta świadomość jednak stała się barierą twórczą, której nie by w stanie przeskoczyć. "Mute" nie jest filmem noir, a jedynie dziełem kogoś, kto bawi się w kręcenie filmu noir.



Obraz Jonesa zawiera wszystkie klasyczne elementy tego gatunku. Akcja rozgrywa się więc w świecie ludzi zdeprawowanych i zdemoralizowanych. Zamiast skorumpowanych gliniarzy mamy nie mniej wątpliwych moralnie żołnierzy. Są przestępcy oddający się dekadenckim i perwersyjnym rozrywkom. Jest wreszcie kobieta fatalna, w której zakocha się główny bohater, co stanie się źródłem jego cierpienia.

Jones świetnie wplata te elementy w swoją futurystyczną wizję świata. Ale jest to gadżeciarskie podejście do materiału. Reżyser epatuje więc robotami stanowiącymi seks-zabawki, przedstawia świat, w którym wymienne implanty pozwalają w oka mgnieniu zmienić fenotypową płeć. Ale to wszystko nie ma tak naprawdę znaczenia dla fabuły, a stanowi jedynie część procesy budowy świata. I w przypadku "Mute" jest to proces chaotyczny, który jednak wszystko inne przysłania. Jones zapomniał jednak, że tworzenie całościowego obrazu świata, w którym rozgrywa się historia filmu, nie jest tożsama z kreowaniem odpowiedniego klimatu. A przecież w filmie noir ciężki, duszny klimat to podstawa. Bez niego film staje się nudny i zwyczajnie idiotyczny. Rzucają się w oczy zaskakujące zbiegi okoliczności i fabularne uproszczenia. Gdyby "Mute" miało odpowiedni klimat, gdyby wciągnął do zepsutego świata zamiast jedynie prezentować jego widowisko elementy, te niedociągnięcia scenariuszowe zostałyby z łatwością wybaczone lub nawet wcale nie byłyby dostrzegane. A tak ciągną całość na dno.

Tylko w niewielkim stopniu ratunkiem są świetne kreacje aktorskie. Bardzo spodobał mi się Alexander Skarsgård jako naiwny amisz, zwłaszcza na początku filmu, kiedy uśmiecha się szeroko i patrzy z uwielbieniem na swoją ukochaną. Podobał mi się też Theroux jako zepsuty do szpiku kości kumpel postaci granej przez Paula Rudda. Jest też kilka bohaterów drugiego planu, którzy wypadają fajnie, ale których potencjał nie jest przez reżysera wykorzystany, stanowiąc jedynie błyskotki wplecione w tkaninę filmu. Wielkim atutem jest muzyka Clinta Mansella. Ale nawet ona nie jest w stanie zbudować klimat, jaki ten film desperacko potrzebował.

"Mute" to film straconej szansy i kolejny dowód na to, że Netflix przyjmując wszystko, jak leci, zamiast ratować światową kinematografię psuje ją poprzez zaniżanie poziomu i oczekiwań.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

One Last Thing (2018)

The Sun Is Also a Star (2019)

Les dues vides d'Andrés Rabadán (2008)

Paradise (2013)