La Fille de Monaco (2008)

Bertrand ma poważny problem. Właśnie podjął się obrony kobiety, która zamordowała mężczyznę i zamknięta w sobie nie chce się bronić. Jednak to nie to jest jego problemem. To Audrey – seksowana blondyna, od której nie może się uwolnić. Audrey jest całkowitym przeciwieństwem Bertranda. Gdy on jest intelektualistą, analizującym wszystko, ona działa z pozoru pod wpływem impulsu. Gdzie on pełen jest rezerwy i kompleksów, ona zdaje się wyzwolona i chętna na wszystko rozkładając nogi przed każdym, kto może jej pomóc. Jej czarowi nie sposób się oprzeć i Bertrand nie wie co gorsze: bycie z nią czy też nie.


Jednak w życiu obrońcy jest jeszcze jedna osoba. Niby stoi z boku, niby tylko obserwuje, lecz dzień po dniu budowana jest między nimi więź zależności, partnerstwa, przyjaźni. Tą osobą jest ochroniarz wynajęty, by strzec bezpieczeństwo prawnika, gdyż w sprawie o morderstwo zabitym jest Rosjanin i istnieje obawa, że jego rodzina może zechcieć wziąć sprawiedliwość w swojej własne ręce.

"Dziewczyna z Monako" to historia o potężnych siłach, jakie targają człowiekiem. Z jednej strony jest erotyczne, zwierzęce wręcz przyciąganie, z drugiej zaś strony solidna, mocniejsza od życia więź, którą nazwać można tylko miłością. Nie jest to miłość w sensie cielesnym, zapewne też nie w aspekcie związku homoseksualnego (choć analogia do historii trójkąta prowadzącego do morderstwa to w pewien sposób sugeruje) – to miłość w sensie szerszym bardziej uniwersalnym, którą nazywa się lojalnością czy braterstwem jeśli chce się uniknąć seksualnego aspektu.




Film Anne Fontaine to urocza francuska komedyjka, która pod lekką i przyjemną fabułą skrywa kilka interesujących prawd o życiu człowieka. Sprawnie zrealizowana, z niezłym scenariuszem tworzy rozkoszną filmową przygodę, którą oglądało mi się z przyjemnością. Louise Bourgoin w roli blondwłosego wampa, który jak kogoś chwyci w swoje starannie wypielęgnowane szpony, to już nie puści wypada po prostu bosko. Jest piękna, ale i drapieżna, głupiutka, ale i bezwzględnie sprawna w sprawach poprawy swojej sytuacji i statusu. Fabrice Luchini jak zwykle wyśmienicie wypada w roli intelektualisty, seksualnego miernoty, któremu jakimś cudem zawsze wpadają gorące laski do łóżka. W przypadku kogoś innego byłaby to bajka, w którą nikt by nie uwierzył, on jednak jest w tej roli niesłychanie wiarygodny. I w końcu Roschdy Zem – siła spokoju, solidna opoka, ideał przyjaciela.


W tym całym towarzystwie najbardziej zdumiała mnie obecność Denisa Dallana. Czyżby zamierzał zamienić grę na boisku do rugby na grę przed kamerą kinową?

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

After Earth (2013)

Hvítur, hvítur dagur (2019)

Paradise (2013)

Tracks (2013)