He Was a Quiet Man (2007)

Pierwsze pozytywne zaskoczenie w tym roku. Po "Spokojnego człowieka" sięgnąłem trochę przez przypadek i z całą pewnością nie tego oczekiwałem. Tymczasem nowy film scenarzysty "Constantine'a" to nieźle pomyślany, dobrze zrealizowany i zagrany film o szaleństwie. Temat wdzięczny, ale trudny. Cappello wyszedł z niego obronną ręką.

Christian Slater gra tu szarego człowieczka, zapewne schizofrenika (rozmawia z rybką z akwarium). Tłumiona agresja zbiera się w nim, aż w końcu jest gotowy zabić swoich współpracowników, którzy mają go w nosie. Kiedy już już ma zrealizować swój plan rozlegają się strzały – okazuje się, że inny frustrat go ubiegł. Zostaje mu zastrzelenie zabójcy, za co ogłoszono go bohaterem. Dostaje nawet w nagrodę dziewczynę swoich marzeń, a że jest sparaliżowana, tym lepiej dla niego… do czasu zakończenia, kiedy cała historia wywraca się do góry nogami.



Slater zaskoczył mnie zdyscyplinowaniem. Film z całą pewnością zapamiętam także za sprawą muzyki zarówno tej Jeffa Beala jak i piosenek skomponowanych przez samego reżysera. Fajny, przewrotny, straszliwie cyniczny film – takie kino lubię. Gdyby jeszcze w reżyserskim warsztacie Cappello się podciągnął, byłoby wspaniale.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)