Lars and the Real Girl (2007)
Kiedy widzę film, w którym grają Ryan Gosling bądź Patricia Clarkson, to sięgam po niego w ciemno. Prawie nigdy nie jestem rozczarowany. I podobnie jest w tym przypadku.
"Lars and the Real Girl" to współczesna wariacja na temat mitu o Pigmalionie. Tytułowy Lars jest człowiekiem bardzo zamkniętym w sobie, co martwi jego bratową. Zasadza się na niego, nie chce mu odpuścić i za wszelką cenę próbuje włączyć go do życia rodziny. Jakże jest więc uradowana, kiedy Lars ogłasza, że poznał dziewczynę. Chwilę potem radość przeradza się w szok, kiedy okazuje się, że jego wybranką jest lalka erotyczna. Lars traktuje ją jednak jak człowieka (inwalidkę to prawda, ale jednak żywą istotę), co zmusza otoczenie również do udawania, że lalka jest prawdziwą kobietą o imieniu Bianca. Będzie to miało zaskakujące konsekwencje.
Film Craiga Gillespie'a zupełnie inaczej podchodzi do choroby psychicznej. Nie jest to tragedia, ale proces można by rzec niezbędny, by osiągnąć równowagę i żyć w społeczeństwie. Relacja Larsa z Biancą to życie w pigułce, swoista szkoła relacji międzyludzkich i to czasem bolesna, bo okazuje się, że choć Bianca jest lalką to i tak ma sporo zajęć i nie zawsze jest na zawołanie Larsa.
Jednak przede wszystkim "Lars and the Real Girl" to piękna baśń o ludziach i pochwała wspólnoty, będącej fundamentem amerykańskiego społeczeństwa. W ciepły, sympatyczny i zabawny sposób opiewa odmienności i dziwactwa, które razem składają się na wspólny żywy organizm społeczności. Kiedy Lars potrzebuje pomocy, wszyscy wokół starają się mu pomóc, uczestniczą w szaradzie, która z czasem staje się niemalże prawdą. To mało prawdopodobne, ale wspaniałe. Aż chciałoby się wierzyć, że tak może gdzieś być naprawdę.
Ryan Gosling jak zwykle jest fantastyczny. Popisowa kreacja, za którą całkiem słusznie nominowano go do Złotego Globu. Moim zdaniem był o niebo lepszy niż Johnny Depp w "Sweeneyu Toddzie", ale cóż, jest młody i na pewno jeszcze nie raz zwycięży.
Lubię takie filmy i takich bohaterów.
Ocena: 8
"Lars and the Real Girl" to współczesna wariacja na temat mitu o Pigmalionie. Tytułowy Lars jest człowiekiem bardzo zamkniętym w sobie, co martwi jego bratową. Zasadza się na niego, nie chce mu odpuścić i za wszelką cenę próbuje włączyć go do życia rodziny. Jakże jest więc uradowana, kiedy Lars ogłasza, że poznał dziewczynę. Chwilę potem radość przeradza się w szok, kiedy okazuje się, że jego wybranką jest lalka erotyczna. Lars traktuje ją jednak jak człowieka (inwalidkę to prawda, ale jednak żywą istotę), co zmusza otoczenie również do udawania, że lalka jest prawdziwą kobietą o imieniu Bianca. Będzie to miało zaskakujące konsekwencje.
Film Craiga Gillespie'a zupełnie inaczej podchodzi do choroby psychicznej. Nie jest to tragedia, ale proces można by rzec niezbędny, by osiągnąć równowagę i żyć w społeczeństwie. Relacja Larsa z Biancą to życie w pigułce, swoista szkoła relacji międzyludzkich i to czasem bolesna, bo okazuje się, że choć Bianca jest lalką to i tak ma sporo zajęć i nie zawsze jest na zawołanie Larsa.
Jednak przede wszystkim "Lars and the Real Girl" to piękna baśń o ludziach i pochwała wspólnoty, będącej fundamentem amerykańskiego społeczeństwa. W ciepły, sympatyczny i zabawny sposób opiewa odmienności i dziwactwa, które razem składają się na wspólny żywy organizm społeczności. Kiedy Lars potrzebuje pomocy, wszyscy wokół starają się mu pomóc, uczestniczą w szaradzie, która z czasem staje się niemalże prawdą. To mało prawdopodobne, ale wspaniałe. Aż chciałoby się wierzyć, że tak może gdzieś być naprawdę.
Ryan Gosling jak zwykle jest fantastyczny. Popisowa kreacja, za którą całkiem słusznie nominowano go do Złotego Globu. Moim zdaniem był o niebo lepszy niż Johnny Depp w "Sweeneyu Toddzie", ale cóż, jest młody i na pewno jeszcze nie raz zwycięży.
Lubię takie filmy i takich bohaterów.
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz