Los Cronocrímenes (2007)
Całkiem klimatyczne kino. Hiszpanie ostatnimi czasy ruszają z motyką na Słońce i wychodzą z tego zwycięsko przerabiając wyświechtane klisze na całkiem świeże opowieści. O podróżach w czasie opowiedziano już tyle historii, że spokojnie można powiedzieć, że wszystko to już było. A tymczasem Nacho Vigalondo pokazuje, że nawet jeśli było, to i tak jest miejsce na odrobinę odmienności.
Oto facet z brzuszkiem i paroma dziesiątkami lat na karku zapętla się w czasie. Intryga się zagęszcza podczas gdy bohater próbuje znaleźć sposób, by uwolnić się z błędnego koła. Owszem, film ma trochę na siłę skonstruowaną fabułę – gdyby bohater siedział na tyłku tak jak miał, nic by się nie wydarzyło. Skoro już jednak po naciągano trochę fakty, reszta wypada zaskakująco udanie. Wielki plus za brak duchów, nazistów i kościoła, co Hiszpanom przy tego rodzaju produkcjach rzadko się zdarza.
Ocena: 6
Oto facet z brzuszkiem i paroma dziesiątkami lat na karku zapętla się w czasie. Intryga się zagęszcza podczas gdy bohater próbuje znaleźć sposób, by uwolnić się z błędnego koła. Owszem, film ma trochę na siłę skonstruowaną fabułę – gdyby bohater siedział na tyłku tak jak miał, nic by się nie wydarzyło. Skoro już jednak po naciągano trochę fakty, reszta wypada zaskakująco udanie. Wielki plus za brak duchów, nazistów i kościoła, co Hiszpanom przy tego rodzaju produkcjach rzadko się zdarza.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz