The Da Vinci Code (2006)
Histeria na punkcie "Kodu Leonarda Da Vinci" całkowicie obrzydziła mi i jego książki i film, dlatego też jak ognia unikałem kontaktu z obrazem Rona Howarda. Nie udało się. W końcu okoliczności zmusiły mnie do obejrzenia... i ku mojemu wielkiemu zdumieniu film nie jest aż taki zły, jak mi się zdawało.
Pierwsza część jest całkiem udanym thrillerem sensacyjnym. Tempo opowieści jest znośne, aktorzy grają ok., nie ma przestojów, a logiczne potknięcia są w granicach tolerancji. Tom Hanks jest całkowicie bezbarwnym bohaterem, co mocno ciągnęło w dół całość, ale mimo wszystko Howard był w stanie utrzymać moje zainteresowanie. Wszystko zmieniło się wraz z pojawieniem Iana McKellena. Od tego momentu tempo siada, klimat się rozwiewa, a całość nudną prostą drogą wiedzie do oczywistego zakończenia. Wytrzymać ostatnie pół godziny jest naprawdę trudno, ale cóż udało się i pamiętając o niezłym początku koniec końców nie żałuję, że ten film zobaczyłem.
Plus dla Paula Bettany'ego, który zaskoczył mnie swoim wyglądem.
Ocena: 6
Pierwsza część jest całkiem udanym thrillerem sensacyjnym. Tempo opowieści jest znośne, aktorzy grają ok., nie ma przestojów, a logiczne potknięcia są w granicach tolerancji. Tom Hanks jest całkowicie bezbarwnym bohaterem, co mocno ciągnęło w dół całość, ale mimo wszystko Howard był w stanie utrzymać moje zainteresowanie. Wszystko zmieniło się wraz z pojawieniem Iana McKellena. Od tego momentu tempo siada, klimat się rozwiewa, a całość nudną prostą drogą wiedzie do oczywistego zakończenia. Wytrzymać ostatnie pół godziny jest naprawdę trudno, ale cóż udało się i pamiętając o niezłym początku koniec końców nie żałuję, że ten film zobaczyłem.
Plus dla Paula Bettany'ego, który zaskoczył mnie swoim wyglądem.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz