Tiro en la cabeza (2008)

"Kula w łeb" to film, który jest prawdziwym testem na cierpliwość widza. Testem, który większość oblewa, gdyż to co do dostajemy nijak ma się do tego, co zazwyczaj można obejrzeć w kinie – i to nawet na festiwalu.

Film jest praktycznie niemy. Och, jest dźwięk, lecz jest to w zasadzie szum miasta: szum rozmów, turkot pociągów, warkot samochodów itp., itd. Na ekranie zaś widzimy sceny z życia przeciętnego faceta. Nie robi on nic nadzwyczajnego, jest szarym człowieczkiem, jednym z wielu – do czasu finału, gdzie okazuje się, że jednak takim szaraczkiem to on do końca nie jest.

Film można traktować jako komentarz na temat zjawiska terroryzmu. Z jednej strony pokazuje, jak niebezpieczny jest terrorysta właśnie przez swoją umiejętność wtopienia się w tłum. Rezygnując z nagrania rozmów głównego bohatera, nadaje mu całkowitą anonimowość, ale przecież tak jest w rzeczywistości: kto tak naprawdę zwraca uwagę na drugiego człowieka. To tylko element masy. Z drugiej jednak strony pokazuje bezsens bycia terrorysty – człowiek stawiającego się w opozycji do zastanego układu/systemu. Tymczasem "Kula w łeb" wyraźnie pokazuje, że terroryści nie są żadną alternatywą, oni stanowią element systemu, z którym walczą. Walczą zatem de facto sami ze sobą.

Problem z filmem Jaime Rosalesa polega na tym, że to samo przesłanie można było osiągnąć w 15 minut. Rozciągnięcie tego do prawie półtorej godziny to spora przesada ocierająca się o pretensjonalność. Zwłaszcza, że sama konstrukcja wcale nie jest tak oryginalna, jak głoszą co poniektórzy. Film mnie przynajmniej przywodzi na myśl argentyński "Cień", zatem niczym mnie nie zaskoczył.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)