Vicky Cristina Barcelona (2008)

Miła patrzeć jak reżyser, który ostatnio nic tylko rozczarowywał w końcu powraca do formy. Najwyraźniej kataloński klimat neurotycznemu Nowojorczykowi sprzyja, gdyż "Vicky Cristina Barcelona" to jego najlepszy film od czasu "Koniec z Hollywood". "Scoop" i "Sen Kasandry" pozostawiły na mnie straszliwe wrażenie, które teraz Allen zmył ożywczym strumieniem ciepłego humoru.



Tak naprawdę film jest niczym więcej jak opowieścią o wakacyjnym romansie. Jednak u Allena ten prosty i wyświechtany pomysł nabiera życia, barw, emocji. Z filmu tryska latynoski temperament, uwodzące ciepło klimatu, rozkoszny czar krajobrazu i kultury i zmysłowa, pełna temperamentu hiszpańska krew. Oglądając film czuje się to wszystko, jakby samemu przebywało się w Barcelonie. Gmatwające się romanse stają się jednak pretekstem do zadania kilku podstawowych pytań o to czym jest związek, gdzie kończy się granica kompromisu, czym różni się fantazja od rzeczywistości.

Przy całym zachwycie dla filmu nie rozumiem jednak jednego: dlaczego Penelope Cruz dostała Oscara. Owszem, gra fajną postać, ale jej kreacja naprawdę wiele wysiłku – zwłaszcza od Hiszpanki – nie wymagała. Już Rebecca Hall miała trudniejsze zadanie i świetnie się z niego wywiązała.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)