Fritsud ja blondiinid (2008)
Arbo Tammiksaar okazał się naprawdę okrutnym reżyserem. Bohaterów swojego filmu wkręcił nie raz, lecz dwa razy i pograł sobie z nimi ostro, oj ostro. Najpierw zgromadził ich pod pretekstem gali wręczenia nagród za najlepsze kreacje faszystów w filmach sowieckich. Gala owszem zrobiona została z przymrużeniem oka, jednak służyło to uśpieniu uwagi bohaterów filmu, którzy zostali schwytani w pułapkę. Ujawniają swoje faszystowskie fascynacje – a przynajmniej tak chce reżyser, jednak kto oprze się narzuconej interpretacji zauważy, że są też możliwe inne oceny – i robią z siebie błaznów. Jednak to druga część, w której poddani zostają przesłuchani, oskarżeni o promowanie stereotypów o Bałtach, jest prawdziwie okrutna.
Tammiksaar ujawnia się jako wielki manipulator. Manipuluje i ludźmi i materiałem filmowym i nawet widzami. I OK. Jednak czemu to wszystko ma służyć? Na to pytanie odpowiedzi jednak brak.
Ale całość ogląda się nieźle. Choć dwie części (gala i więzienie) filmowo kompletnie do siebie nie pasują.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz