Jump! (2007)
Niewiele spodziewałem się po tym filmie i miałem rację. Sięgnąłem po niego tylko dla Bena Silverstone'a, którego pamiętałem z "Get Real" i chciałem zobaczyć jak się rozwinął jako aktor. Cóż, tu zostałem zaskoczonym. Ben wygląda gorzej niż Christian Bale w "Mechaniku". Straszliwie wychudzony, długi, robi bardzo nieprzyjemne wrażenie osoby cierpiącej na anoreksję. Aktorsko mocno się nie wyrobił. Powtarzał tu sztuczki z "Get Real", co podkreślało tylko brak autentyzmu całego filmu. Silverstone bardzo przypomina mi Lothaire'a Bluteau, tyle że nie ma nawet połowy jego talentu.
A sam film jest produkcją mocno sztampową. Jeśli miał pokazać niesprawiedliwość procesu Phillippe'a Halsmana, to niestety zawodzi. Oceniając tylko po scenach sądowych, które zostały pokazane, wyrok skazujący jest naturalny, bowiem linia obrony Richarda Pressburgera jest mizerna i odwołuje się do poczucia przyzwoitości sędziów przysięgłych, co było moim zdaniem taktyką błędną i naiwną.
Coś dziwnego było też z głosem. Miałem wrażenie, że oglądam film dubbingowany i to niezbyt dobrze.
Najbardziej zaintrygowała mnie Sybil Danning. Na pewno nie wygląda na swoje 60 lat. Jednak botox, naciąganie skóry i inne plastyczne ulepszacze uczyniły z niej kosmitkę. Patrząc na jej oczy wyzierające z dziwnie gładkiej, połyskującej twarzy, pierwsze co przychodziło mi na myśl to Szarzy – klasyczny portret Obcych istniejący w pop-kulturze.
Ocena: 5
Kiedyś widziałem niektóe sceny z tego filmu, aczkolwiek nie przemawiał do mnie. Może przesyt filmów/książek prawniczych?
OdpowiedzUsuńwłaśnie nie, ostatnio z prawem nie miałem nic wspólnego, a już prawniczego filmu to dawno nie widziałem
OdpowiedzUsuńniestety ten film choć bazujący na materiałach archiwalnych nie spełnił moich oczekiwań