Terminator Salvation (2009)

Ech, wymęczył mnie ten "Terminator" jak żaden poprzedni. Wyszedłem z niego wymięty, przeżuty i zmiażdżony efektami specjalnymi. Niemal cały film to nic tylko popis umiejętności speców od komputerów i green screenów. Nie mam nic przeciwko efektom specjalnym, ale tylko wtedy kiedy służą fabule. W tym filmie o fabule nie ma nawet mowy. "Terminator: Ocalenie" jest jak film porno, liczy się tylko akcja, a historia ma być niczym więcej, jak tylko pretekstem. Jednak tak jak z pornosami, tak i z efektami jest ten problem, że po pewnym czasie ich monotonia nuży i ma się dość.



Filmowi brakuje epickiego rozmachu. Nie ma bohaterów, nie ma przygody, nie ma fabuły, nie ma dramatyzmu. Wszystko to zastąpił substytut w postaci CGI. Cała gama postaci ginie i tylko Marcus zdaje się być prawdziwy i intrygujący. To ja już naprawdę wolę "Bunt Maszyn" od "Ocalenia". A na zakończenie po prostu brak słów. Kilka dobrych scen, zapewne pochodziło z czasów, kiedy scenariusz miał jeszcze ręce i nogi.

Za to Sam Worthington okazał się prawdziwą perłą i chociaż za niego jestem wdzięczny McG. Pamiętam go z "Salta" i "Macbetha". I muszę powiedzieć, że coraz bardziej mu kibicuję.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)