Bobby (2006)
Dawno już nie widziałem tylu znajomych twarzy w jednym filmie. Gwiazdy kina i telewizji połączyły siły, by opowiedzieć o feralnym dniu triumfu i upadku Roberta Kennedy'ego. Szkoda tylko, że nie są oni w pełni wykorzystani. 22 osoby jako równorzędni główni bohaterowie, to trochę za dużo. Żadna z osób nie ma wystarczającej ekspozycji, wątki traktowane są po macoszemu, a całość jest jedynie zbiorem impresji. Ma to swój urok, pod warunkiem wszakże, że Kennedy jest dla widza osobą ważną. Dla mnie takową nie jest, więc nie robiło to na mnie większego wrażenia.
Film jest w gruncie rzeczy sztampowy. Tylko scena zamachu wybija się, została naprawdę dobrze przemyślana i zrealizowana. Była zapewne pierwszą sceną w pełni napisaną w scenariuszu. Reszta jest tej kluczowej scenie niewolniczo wręcz poddana, co tu akurat się nie sprawdza. Spośród wszystkich aktorów jedynie Sharon Stone wybroniła się tworząc najciekawszą kreację. Reszta to tylko kwiaty na ściennej tapecie.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz