The Cinematograph (2009)
Na "Kinematografa" wybierałem się wielce ciekaw, czy Tomek Bagiński po raz trzeci mnie oczaruje. "Katedra" była piękna, zaś "Sztuka spadania" absolutnie bezbłędna, więc szanse były duże. Teraz już jednak wiem, że tym razem Bagiński do mnie nie trafił.
Nie wiem, czy to wina gry "Wiedźmin", która go zmanierowała, czy też fakt, że jest to swego rodzaju wprawka przed animacją pełnometrażową (co powtórzył kilkakrotnie podczas prezentacji filmu), ale w "Kinematografie" zabrakło twórczej dyscypliny i wyczucia proporcji. Widać, że twórcy bawią się formą i jej poświęcają najwięcej miejsca. Historia zeszła nieco na plan dalszy i powstała rozwlekła powiastka pozbawiona emocjonalnego ciężaru, jaki mieć powinna. Przysłowiowa flegma brytyjska jest tu doprowadzona do absurdu, przez co niestety psuje kulminacyjną scenę.
Osobiście drastycznie skróciłbym film, z 12 minut zostawiając może 4-5. W zasadzie jedna sekwencja jest w "Kinematografie" świetna: konstrukcja kolorowej taśmy i to właśnie bym zostawił plus los żony. Wszystko zaś pod wspólną melodią właśnie ze sceny kolorowej taśmy (mocno 'rubikowej', ale akurat tutaj dobrze pasującej). Byłoby krótkie, smutne, gorzkie i mocno cyniczne.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz