Baghead (2008)
W końcu kino niezależne na poziomie. Po kilku amatorskich produkcjach, na reszcie udało mi się natrafić na film zrobiony za psie pieniądze, ale jednak zrobiony porządnie. Owszem, mały budżet niczym słoma wyłażąca z butów, daje o sobie znać, a dziwna maniera nadużywania zbliżeń może irytować, jednak sama historia jest całkiem interesująca.
Oto czwórka aktorów nie mogąc doczekać się przebicia do głównej ligi postanawia nakręcić film z sobą w rolach głównych. W celu opracowania pomysłu wyjeżdżają do domku leśnego. Tam, pierwszej nocy jedna z bohaterek ma koszmar, w którym widzi nieznajomego z papierową torbą na głowie. Następnego dnia jej sen wykorzystany zostanie jako baza dla przyszłego filmu. Tylko czy aby na pewno całe zdarzenie było snem? Może ktoś rzeczywiście kręci się po okolicy?
"Baghead" ma w sobie coś z duńskiej Dogmy, choć na pewno braciom Duplass nie udało się przenieść tej intensywności skandynawskiej. Trochę więcej muzyki pewnie pomogłoby w budowaniu atmosfery. W sumie jednak twórcom udało się stworzyć spójne, zabawne i ciekawe dzieło, które można rozpatrywać na wielu różnych poziomach, a to u mnie zawsze się liczy. Z jednej strony jest to dość realistyczne spojrzenie na aktorów, którzy nie mają w sobie tego czegoś, co uczyniłoby z nich gwiazdy, a jednak próbują. (Tak naprawdę to Matt ma potencjał, ale bycie gwiazdą wymaga pewnej bezwzględności, której on się na końcu przestraszy). Jest to również próba stworzenia klimatycznego dreszczowca, filmu który rzeczywiście może wzbudzić dreszcz niepewności. Na tym polu "Baghead" radzi sobie zdecydowanie lepiej niż nieszczęsne "Blair Witch Project". Film braci Duplass opowiada też o związkach i to nie tylko o tych męsko-damskich, lecz może przede wszystkim o związkach męsko-męskich. Nie, nie chodzi to o miłość gejowską, ale o męską przyjaźń. "Baghead" ma w sobie dużo z komedii kumpelskiej .
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz