Conversations with Other Women (2005)
Helena Bonham Carter i Aaron Eckhart. Już na sam widok tych nazwisk na okładce dostaję orgazmu. I szczerze mówiąc nie bardzo mnie obchodzi w czym grają, o czym jest film, wystarczy mi to, że to oni są cały czas na ekranie. Takie podejście uratowało mnie przed całkowitym rozczarowaniem, bo tez po prawdzie "Rozmowy z innymi kobietami" to rzecz błaha i pretensjonalna. Nie jest to na szczęście wina aktorów, którzy ze swych ról wywiązali się znakomicie (choć mam wrażenie, że film powstał o 40 lat za późno i że Burton i Taylor poradziliby sobie jeszcze lepiej). Problem wynika z przyjętej przez Hansa Canosę konwencji.
Materiał wyjściowy, czyli scenariusz Gabrielle Zevin był naprawdę mocny. Dwójka osób spotyka się na weselu, rozmawiają, przenoszą się do pokoju hotelowym, poznają bliżej, przypominają sobie przeszłość. Przypomina to trochę "En la cama" Bizego. Jednak podczas gdy Chilijczyk postawił na całkowitą prostotę, wierząc swoim aktorom, Canosa postanowił poeksperymentować. Podzielił ekran dając każdej oddzielną, choć niemal identyczną historię, dodając reminiscencje i sceny z innymi osobami. Zapewne miało to wzmocnić fabułę, ale rezultat jest odwrotny – prowadzi to do korozji więzi pomiędzy dwójką głównych postaci. To że sceniczna w gruncie rzeczy historia trzyma się kupy, jest w dużej mierze zasługą aktorów.
Ocena: 7
opisz orgazm słoneczko
OdpowiedzUsuńdla niewtajemniczonych... o to czym zajmuje się w CZASIE PRACY wydawca Filmwebu :P
OdpowiedzUsuń