Perdita Durango (1997)

Dziesięć lat temu "Perdita Durango" zrobił na mnie duże wrażenie. Obejrzany po latach nie wgniótł mnie w fotel, ale oglądało się go wciąż całkiem nieźle. Álex de la Iglesia inspirując się Quentinem Tarantino i Oliverem Stonem podlewając ich twórczość trzeciorzędnymi horrorami, stworzył wyjątkowy film o parze psychopatycznych morderców. Brutalny, przepełniony trupistycznym poczuciem humoru, sprawia wrażenie filmu zrobionego na potężnym haju. Na ekranie obejrzeć można ofiary z ludzi i płody trzymane w słoikach transportowane do fabryki kosmetyków. Do tego dwójka głównych bohaterów: szalony Romero i jeszcze bardziej odjechana Perdita plus dwójka porwanych przez nich nastolatków. Wszystko kręci się na wysokich obrotach, ale właśnie takie kino potrafiące zachować dystans do samego siebie bardzo mi odpowiada.


Ten film warto obejrzeć przede wszystkim dla Rosie Perez, dla której okazał się to być chyba ostatni z ważnych filmów. Po "Nocy na Ziemi" w 1991 roku osiągnęła szczyt dwa lata później rolą w "Bez lęku", za którą dostała nominację do Oscara. Rok później były "Dwa miliony napiwku", a w '97 "Perdita". Potem jakoś zaczęła znikać z ekranu przesuwana na dalszy plan. A przecież wystarczy spojrzeć na nią w filmie Iglesii. Może i ma twarz kapucynki, ale jeśli nawet, to jest to najseksowniejsza kapucynka na świecie. Ci, którzy oglądali "To nie jest kraj dla starych ludzi" powinni z kolei obejrzeć "Perditę Durango" ze względu na Javiera Bardema, by dowiedzieć się, że tragiczne fryzury i psychopatyczne zachowanie aktor przećwiczył już dekadę przed swoją oscarową kreacją.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)