Easy Virtue (2008)

To szokujące, że "Easy Virtue", które aż skrzy się od znakomitych dialogów do tej pory istniało w kinie tylko za sprawą niemego filmu Alfreda Hitchcocka. Na szczęście błąd ten naprawia Stephan Elliott i to w jakim stylu! Udało mu się przywołać na ekran atmosferę starych komedii, w których najważniejsza była cięta riposta. W "Easy Virtue" tych z całą pewnością nie brakuje. Cudownie celnie korzysta z nich przede wszystkim Colin Firth, który sprawia wrażenie, jakby bez zupełnie nie musiał się starać, jakby miał to we krwi. Kristin Scott Thomas wtóruje mu z niezrównaną siłą, choć jej kreacja trochę za bardzo kojarzy mi się z Emmą Thompson z "Powrót do Brideshead". Jessica Biel ku mojemu zdumieniu poradziła sobie ze swoją rolą też całkiem nieźle.


Najbaczniej przyglądałem się jednak Benowi Barnesowi, a to z powodu jego udziału w "Dorianie Greyu". Muszę powiedzieć, że do tej pory nie byłem przekonany, czy jest on w stanie sprostać roli. Po "Easy Virtue" odetchnąłem z niejaką ulgą. Ben w klasycznej brytyjskiej roli poradził sobie znakomicie, był bardzo naturalny, choć może nie błyszczał tak jak powinien. Mam teraz pewność, że roli Doriana całkowicie nie zawali, ale czy będzie w niej dobry... na to pytanie nie znam odpowiedzi.

W każdym razie Elliott po bardzo długiej przerwie zrobił film, który może drugą "Priscillą" nie jest, ale jest dowodem na to, że w końcu trafił on z powrotem na właściwe tory. Oby następny film był jeszcze lepszy i nie musiał na niego czekać 10 lat.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)