G.I. Joe: The Rise of Cobra (2009)
Wiedziałem, że będzie to gniot, ale nie sądziłem, że aż taki. Na film wybrałem się mimo złych przeczuć, bo w obsadzie jest pełno osób, które lubię, z Adewale Akinnuoye-Agbaje na czele. To, co zobaczyłem na ekranie zdumiało mnie kompletnie. Aktorzy, o których, wiem, że potrafią grać, tu zachowywali się jak kompletne tłumoki. Jedynym usprawiedliwieniem byłoby dla nich to, gdyby okazało się, że reżyser nakazał im deklamować dialogi tak, jak to się robi w pornosach. A nawet wtedy to, co wyprawia Dennis Quaid byłoby niewybaczalne. Quiad sięgną dna i przebił się na drugą stronę wlokąc za sobą całą resztę: Akinnuoye-Agbaje, Eccleston, Gordona-Levitta, Miller, Pryce'a, Taghmaoui'ego.
Fabuła jest równie tak rachityczna, jakby zagłodzoną ją w którymś z obozów pracy w Korei Północnej. Zaś efekty specjalne przywodzą na myśl gry na Spectrum bądź Atari, a nie produkcję wytwórni zrealizowaną na początku XXI wieku. Z całego filmu spodobała mi się tylko i wyłącznie pierwsza scena walki dzieciaków. Tu jakoś udało mi się załapać humor.
(Grégory Fitoussi)
"G.I. Joe" przywodzi na myśl stare kiczowate filmy typu "Flash Gordon" czy "Zardoz". Jednak choć je przypomina sam do nich nie należy. Tamte filmy miały w sobie pewną naiwność i choć wierzę, że Sommers też ją ma, to już jego producenci z Lorenzo di Bonaventurą nie – dla nich "G.I. Joe" to tylko dojna krowa, którą trzeba opróżnić z ostatniej kropli mleka, zanim skieruje się ją do rzeźni. Szczerze, wolałbym sobie obejrzeć "Szpiega bez matury" raz jeszcze (ach ta scena ze skorpionem!) niż męczyć się na "G.I. Joe". Nawet "Żołnierze kosmosu 3" są lepsi.
A jednak po przeczytaniu książki Michaela Chabona o wartości literatury pulpowej, a w szczególności początku komiksu, nie skreślam całkowicie film. Dla młodych, ale naprawdę młodych chłopaków, "G.I. Joe" będzie na pewno dobrą rozrywką. Oglądać to będą z wypiekami na twarzy, tak jak ich pradziadkowie zaczytywali się pierwszymi numerami przygód Aquamana, Green Horneta i wielu innych.
Komentarze
Prześlij komentarz