Away We Go (2009)
Muszę przyznać się do tego, że całkowicie zakochałem się w tym filmie. Kocham zarośniętego niczym yeti Johna Krasinskiego i napęczniałą Mayę Rudolph, wyschnięte piersi Allison Janney, świrniętą na punkcie koników morskich Maggie Gyllenhaal i smutnego Chrisa Messinę. Zakochałem się od pierwszej chwili i miłość ta nie minęła mi do końca seansu.
"Para na życie" to kwintesencja niezależnego kina w wersji 'happy'. Pełno jest tu neurotycznych, dziwacznych ale jakże sympatycznych i kolorowych postaci. Film skrzy się od drobnych, ale mistrzowsko poprowadzonych scenek, które maksymalnie poprawiają humor. Ta ciepluchna i słodziuchna opowiastka o dwójce przyszłych rodziców wędrujących po Ameryce w poszukiwaniu swojego domu, jest też krótkim przeglądem postaw wobec wychowywania dzieci w rodzinie. A wszystko to pod czujnym okiem optymistycznego reżysera.
Niektórzy mogą poczuć się zdradzeni przez Sama Mendesa, mogą odrzucić ten film jako swego rodzaju negacja tego, co dokonał on poprzednio. I rzeczywiście mieliby sporo racji. "Para na życie" jest całkowitym przeciwieństwem "Drogi do szczęścia". Dla mnie jednak nie jest to wadą. Wręcz przeciwnie, pokazuje, że Mendes nie należy do tych twórców (których jest niestety większość), którzy wciąż katują nas tą samą historią. On udowadnia, że potrafi opowiadać równie przekonujące historie z różnych punktów widzenia. Ta wszechstronność jest czymś co bardzo sobie cenię i czym Mendes naprawdę ujął mnie i zaskoczył.
Wielki plus za obsadę aktorską. Mendes potrafił wydobyć aktorski talent nawet z Johna Krasinskiego, o którym dotąd nie miałem zbyt wysokiego mniemania. Drugi wielki plus za scenariusz i kilka fantastycznych pomysłów jak choćby cała sekwencja w Phoenix.
Ocena: 9
Komentarze
Prześlij komentarz