Enen (2009)
"Enen" to jak na polskie warunki film znakomity. Oczywiście poziom polskich warunków nie jest znów aż tak wysoki, zatem w skali światowej plasuje się gdzieś w okolicach dobrej średniej. To co jest największą zaletą filmu jest też jego największą wadą – staromodność. Tak dziś nie opowiada się już historii. Feliks Falk tym filmem stawia siebie w sytuacji faceta kompletnie oderwanego od tego, czym żyje światowe kino. Nawet kiedy tworzą obrazy retro, pozostają one bardzo współczesne. Tymczasem gdyby nie Szyc, komórki i komputery, mógłbym z łatwością pomylić film z którymkolwiek z obrazów nakręconych w latach 70-tych. Jednak w tamtych czasach poziom polskiego kina był wyższy niż dziś i stąd "Enen" jest mimo wszystko solidną robotą.
Podczas oglądania filmu najbardziej przeszkadzała mi zbyt czytelna symbolika. Już samo wykorzystanie powodzi jako zjawiska zmywające warstwy wierzchnie i odsłaniające czubek sekretów było dość grubą metaforą. "Enen" zbyt mocno trzyma się też podręcznikowego opisu pracy nad wypartą traumą. Trudno było mi się też przyzwyczaić do Szyca, którego w normalnych warunkach niezbyt trawię, a tu w tej szalonej fryzurze był koszmarny. Za to Grzegorz Wolf spisał się na medal.
Film ma kilka absurdalnych momentów – jak choćby ni stąd ni zowąd dodana scena cycatej blondyny spacerującej chodnikiem. Szwankuje również końcowa konfrontacja głównego bohatera z kreowanym na czarny charakter Ambroziakiem. Problem musi tkwić w rozpisaniu sceny, gdyż Krzysztof Stroiński w swojej roli spisał się znakomicie.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz