Fighting (2009)
Dito Montiel niestety filmem "Fighting" pokazał, że nie rozwija się jako artysta. Całość została zrealizowana jak któryś z bardzo tanich filmów niezależnych, z grubo ciosaną fabułą i drewnianymi dialogami. Problem jednak w tym, że nie jest to już kino stricte niezależne, a film odrobinę wyżej stojący w hierarchii. Widać to w fabule, która ma ambicje bycia dramatem obyczajowym i kinem akcji w jednym.
Niestety do duńskiego obrazu o tym samym tytule "Fightingowi" sporo brakuje. Jest to nawet gorsza rzecz od "Męskiej gry", bo tak przynajmniej można było mówić o logicznej całości. Tu najpierw pada deszcz, by później bohaterowie mówili, że na deszcz się zbiera. Są jakieś dziwne sceny, które mają niby pogłębiać portret psychologiczny bohaterów, a w rzeczywistości tylko mieszają w głowie. Są też sceny walki, które mają być realistyczne, a mnie raczej śmieszyły.
Na szczęście film ma też kilka plusów. Po pierwsze spodobało mi się to, jak pokazany jest tu Nowy Jork. Tu Montiel idzie śladami Allena i Scorsese i z miasta tworzy niemalże równorzędnego bohatera (a miejscami nawet ciekawszego niż ludzie). Obraz ma też rewelacyjną ścieżkę dźwiękową i to zarówno tę ilustracyjną (motyw przy walce z olbrzymem – cudo) jak i piosenki. Aktorsko też mogło być gorzej. Jednak Montiel popełnił błąd angażując do roli Harveya Terrence'a Howarda. Nie wierzę, że ktoś taki jak Howard mógłby przetrwać na ulicach Nowego Jorku.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz