Hack! (2007)
Internet spopularyzował przekonanie, że podobać może się tylko to co dobre, a jeśli coś jest dobre, to musi się podobać. To jeden z największych absurdów, który robi naiwniakom sieczkę z mózgu. Jedno z drugim nie ma w rzeczywistości nic wspólnego (przynajmniej jeśli chodzi o film) – dowodem na to jest choćby "Cięcie".
Pod względem artystycznym trudno sobie wyobrazić większego gniota. Większość z 'aktorów' zapewne o talencie czytała jedynie w książkach i pewnie nie wierzy, że coś takiego w ogóle istniej. Gabrielle Richens pojawia się na ekranie tylko w celu zdejmowania ubrań. Sean Kanan mógłby grać w pornosach, kwestie dialogowe już wypowiada z odpowiednim zacięciem. Zaś o umiejętnościach aktorskich Jaya Kennetha Johnsona powiedzieć mogę tylko, że ma ładną linię żuchwy.
A jednak na "Cięciu" fajnie się bawiłem. Spodobał mi się pomysł o szalonych filmowcach, którzy stawiają na autentyzm kręcąc horrory. Podoba mi się ta zabawa konwencją, cytowanie klasyki, dystans twórców do własnego filmu. Film ma również całkiem niezłe zwroty akcji z dodatkiem kilku ciętych ripost. I z tego powodu nic a nic się nie nudziłem.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz