Palermo Shooting (2008)

Ten film to jakiś żart. Wenders dedykował go Antonioniemu i Bergmanowi, ale równie dobrze mógłby nasrać na ich grób i podetrzeć się jedwabiem – efekt końcowy byłby identyczny.


Wszystko zaczęło się obiecująco. Film otwiera sekwencja, która jednoznacznie naprowadza na stare kino, przede wszystkim na niemiecki ekspresjonizm, ale jest też i trochę Buñuela, a później nawet odrobina Charliego Chaplina. Zapowiadało się więc na klimatyczną opowieść, gdzie przeplatają się różne plany rzeczywistości tworząc zawiły labirynt doświadczeń. Już dość szybko włączył się alarm, kiedy zacząłem coraz wyraźnie zauważać, że Wenders dość dosłownie potraktował powrót do ekspresjonizmu i zamiast tworzyć własną wersję, kopiuje innych wykorzystując znane kinowe sceny. Stłumiłem obawy i oglądałem dalej.

Dalej niestety przez długi czas niewiele się dziej. Słynny fotograf snuje się najpierw w Niemczech potem we Włoszech. Gdzieś tam pojawiają się i znikają kobiety (poza jedną). Co chwilę pojawia się irytujący Dennis Hopper w oczywistej roli. Wieje nudą, ale film jeszcze trzyma poziom. Cała cherlawa konstrukcja wali się dopiero pod koniec, kiedy 'odkryta' zostaje tożsamość postaci granej przez Hoppera. To, co potem następuje jest tak żenującym popisem grafomanii, że Wenders zrobiłby dobrze, gdyby wszystko to wyciął. Film sprowadził do poziomu tak banalnego, można go było zeskrobywać z podłogi. Straszne, koszmarne, pozbawione sensu. W tym wszystkim jedynie ścieżka muzyczna się broni.

Ocena: 2

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Funkytown (2011)