An Englishman in New York (2009)

Twórcy "Anglika w Nowym Jorku" mają wielkie szczęście, że Quentin Crisp został skremowany, inaczej na pewno powstałby z grobu i powiedział kilka ciętych uwag na temat filmu. Trudno nazwać go portretem Crispa, jego biografią. To raczej filmowa karykatura, perwersja. Zamiast elokwentnego, inteligentnego, zabawnego, a przede wszystkim bezkompromisowego filmu o starości, umieraniu i przekleństwie sławy, powstał boleśnie sztampowy sentymentalny gniot składający się niemal wyłącznie z samych banałów. W tym zalewie miernoty giną ostre niczym brzytwa opinie Crispa. Twórcom udało się nawet sknocić motto kończące film – rzecz zupełnie niesłychana.


Jedyne co ratuje ten film przed totalną zagładą jest John Hurt. Nie jest to może jego najlepsza kreacja, ale z całą pewnością stanowi jasny punkt projekcji. Bardzo dobrze zaprezentował się też Jonathan Tucker. Nie przypominam sobie, że był kiedykolwiek zagrał równie udanie. Szkoda, że wysiłek idzie na marne, bo film jest niestety kiepski.

Ocena: 4

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)