Mammoth (2009)
Lukas Moodysson wykazał się nieprzeciętnym talentem do bełkotania. Spieprzyć taki materiał i taką obsadę – tego nie zrobiłby nawet żółtodziób. Tymczasem Moodysson, którego cenię, radośnie pląsa wśród popłuczyn i niczym średniowieczny przygłup bierze je za krystalicznie czystą wodę, źródło mądrości i objawienia.
W zamierzeniu miał to być chyba dramat pokazujący jak to potrzeba pieniędzy i dóbr materialnych, niezależnie czy uzasadniona czy też nie, staje się największym zagrożeniem dla rodzinnej i psychicznej stabilności. Moodysson niestety zacina się i powtarza w kółko tę samą myśl zmieniając jedynie dekoracje. Tak Lucasie, już po pół godzinie załapałem, że pieniądze są ważne, ale dzieci ważniejsze i trzeba o nie dbać, bo można je stracić. Nie było potrzeby katować mnie dwiema godzinami bełkotu prowadzącego donikąd. I co z tego, że aktorsko film jest na dobrym poziomie, a ścieżka dźwiękowa całkiem interesująca? Moodysson tak naprawdę nie miał nic do powiedzenia. Wymyślił sobie jedno zdanie i wokół niego próbował skonstruować cały film. Nie udało się.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz