(2009) ציון ואחיו
Zion to prawdziwy skurwiel. Określenie mocne, ale w jego przypadku całkiem właściwe, choć przecież na pierwszy rzut oka może wydawać się niesprawiedliwe. Zion przejawia przecież uczucie winy i skruchy. Jednak na przejawach się kończy, jego zachowanie nie zmienia się. Potrafi przekonać innych, by mu pomogli, a potem jeszcze podle się czuli z tego powodu. Na szczęście jest los, który zawsze go ukaże.
Zion chciał odzyskać buty, które ktoś mu ukradł. Zobaczywszy podobne na nogach innego chłopaka uzna tamtego za złodzieja i spróbuje je odzyskać. Kiedy samodzielna akcja się nie powiedzie, na pomoc ściąga Meira, swojego brata. Buty odzyskuje, ale za cenę tragedii. Można byłoby się spodziewać, że wydarzenie to połączy obu braci, stało się jednak zupełnie inaczej. Pomiędzy nimi wyrósł mur niezrozumienia i wzajemnych oskarżeń. Zion sprytnie uczynił z Meira 'tego złego', za co dostanie bolesną nauczkę.
Zion chciał też zamieszkać z matką i jej nowym gachem. W tym celu potrafił ich spiknąć po krótkim okresie separacji. Znów dostał wszystko (czyli nowe buty), znów jego manipulacja się powiodła. I tym razem jego pragnienia trafią w niego rykoszetem, jako że matula zamierza syna wysłać do szkoły z internatem.
"Zion i jego brat" to kilka ciekawych portretów psychologicznych oraz ludzkich interakcji. Nie są to portrety do końca zbalansowane, ale na wystarczająco, by rezonować. Jedyne do czego nie mogę się przyzwyczaić to rola Ronit Elkabetz. Podobnie jak w "Jaffie" tak i tu wygląda co najmniej dziwnie, niczym tania ulicznica przebierająca się za matkę i żonę. Zdecydowanie lepiej wypada w takich rolach jak choćby w "Przyjeżdża orkiestra".
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz