Ricky (2009)
François Ozon po raz pierwszy zawiódł mnie na całej linii. "Ricky" wygląda jak odrzut z "Sitcomu" i to całkowicie sztuczny, wykoncypowany, pozbawiony życia. Historia uskrzydlonego dzieciaka mogła być bardzo fajna, zwłaszcza że początkowo Ozon zwodzi widza sugerując, że mamy do czynienia z maltretowaniem dziecka albo przez ojca albo przez zazdrosną siostrę. Ta część jeszcze w miarę trzyma się kupy. Kiedy jednak zmienia się konwencja, Ozon nagle głupieje, jakby dostał alzheimera. Film staje się kompletnie pozbawiony wiarygodności psychologicznej. Jednocześnie brakuje mu – nomen omen – lekkości, by móc być uznany za 'pozytywnie absurdalny'. Końcowa sugestia szaleństwa kole oczywistością, która sprawia wrażenie ratowania twarzy. Ozon rozkraczył się nad tym filmem nie znajdując złotego środka między konstrukcją bohaterów a zabawą formą.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz