Tortured (2008)
Z niezdrową fascynacją obserwowałem, jak James Cromwell i Laurence Fishburne – aktorzy, którzy mają na swoim koncie kilka niezłych ról – grają drugie skrzypce, podczas gdy gwiazdą "Za cenę bólu" jest niejaki Cole Hauser. Who the fuck is Cole Hauser? Aktorskie beztalencie, które oglądać można jedynie w scenach zbliżeń jego oczu, pod warunkiem że się łaskawie nie odzywa. Nie, żeby Cromwell i Fishburne bardzo starali się zawyżyć poziom. Całość wygląda śmiesznie, jak przydługi odcinek jakiegoś serialu.
Problem z "Za cenę bólu" jest taki, że jego twórcy nie do końca wiedzą, jaki film chcą opowiedzieć. Niby jest to sensacja o agencie-tajniaku. Fabuła poprowadzona jest tu jednak tak nędznie, że trudno uwierzyć, że komuś przyszło do głowy, iż może z tego powstać niezły film. Chwilami próbuje być przypowieścią, gdzie historia FBI i wielkiego gangstera to w rzeczywistości historia USA i tego, jak Amerykanie wyhodowali sobie Bin Ladena. Ale wątek ten nie jest pociągnięty. Momentami, kompletnie bez sensu, staje się dramatem psychologicznym. Tu Hauser bryluje w paleniu jednej kwestii za drugą. Jako dręczony przez koszmary glina nie wygląda zbyt przekonująco. Jedyne co w tym filmie się udało to ostatnia scena z telefonem. Owszem, bardzo oczywista, ale skoro wcześniej twórcy spalili i nie wykorzystali kilku fajnych pomysłów, to bałem się, że i tu wpadną na coś o wiele bardziej kiczowatego.
(Patrick Sabongui)
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz