From Paris with Love (2010)
"Pozdrowienia z Paryża" wykorzystują formułę, którą lubię. Morel przypomina tu "Zabójczą broń", "Gliniarza z Beverly Hills", "Tango i Casha", a nawet "Szklaną pułapkę". A jednak nie potrafi do końca zbudować podobnej atmosfery, a Rhys Meyers i Travolta nie tworzą tak zgranego duetu jak inni.
Być może wynika to z faktu nadmiernej koncentracji na scenach akcji. Morel kocha dynamiczne, ale pozbawione sensu (i pierwiastka prawdopodobieństwa) sekwencje. W "Uprowadzonej" trzymał swoje skłonności na wodzy, więc teraz postanowił odreagować. Rezultat jest lekko przerażający. Owszem miejscami jest naprawdę fajnie i śmiesznie. Miejscami jednak śmiałem się jednak z zażenowania.
Zresztą nie tylko Morel przeszarżował. Podobnie jest z Travoltą, który swojego "entuzjazmu" chyba w ogóle nie kontrolował. Ale to mi mniej przeszkadzało niż ciągle szczerzący zęby Rhys Meyers. Wyglądał jakby miał jakąś wadę szczęki. Za to pochwalić mogę Kasię Smutniak. Rola może nie była wymagająca, ale udało jej się w niej wypaść całkiem dobrze.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz