Tan Lines (2006)

Sądząc po "Tan Lines" Ed Aldridge to potencjalny nieoszlifowany diament. Jego film jest chaotyczny, miejscami zalatuje prowizorką. Ma jednak w sobie duży potencjał, zwłaszcza jeśli chodzi o łączenie ironii, humoru z ciekawymi obserwacjami socjologicznymi. W "Tan Lines" interesujące jest nie to, co dzieje się na pierwszy planie, lecz to co zachodzi w tle. Jeśli tylko nauczyłby się sztuki konstrukcji, znalazł większe pieniądze, a przede wszystkim profesjonalnych aktorów, może być z Aldridge'a bardzo ciekawy reżyser.


"Tan Lines" to hybryda, skrzyżowanie Gusa Van Santa z łagodną formą Larry'ego Clarka. Pokazuje na zwyczajne lato zwyczajnych nastolatków w mało zwyczajnych warunkach. Dla patrzącego z zewnątrz może się wydawać, że mamy do czynienia z chorymi sytuacjami: pijana matka śpiąca w jednym łóżku z masturbującym się synem, nauczyciel molestujący nieletniego, stara ciotka jako stręczycielka. Jednak reżyser pokazuje nam tę historię nie z zewnątrz, a od środka. Dla głównego bohatera zwanego Midget to są dni codzienne, zaakceptował to, przyzwyczaił się i choć marzy o podróżach i wyrwaniu się w wielki, nieznany świat, czyni to nie z powodu wszystkich dziwactw, w jakie się wplątał, ale jak typowy nastolatek, który ma dość niewielkiej mieściny i chciałby zobaczyć wspaniałą metropolię.

Główna historia opowiedziana jest dość niezdarnie. Wina leży zarówno po stronie reżysera, który nie potrafi jej płynnie opowiedzieć, stosuje momentami nieuzasadnione sztuczki montażowe, ale też po stronie aktorów, którzy w większości nie potrafią grać i potrafią spalić niemal każdy dowcip zapisany w scenariuszu. Jest jednak wiele surrealistyczny smaczków, jak choćby gadające po włosku dewocjonalia czy bardzo urocza scena emerytów bawiących się nocą. I w tych scenach upatruję nadzieję dla reżysera.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)