Brothers (2009)
Szczerze mówiąc nie spodziewałem się wiele po filmie Sheridana. Duński oryginał to znakomity obraz mający ledwie kilka niewielkich wad. Powinienem mieć większą wiarę w reżysera, Sheridan to nie pierwszy lepszy wyrobnik, czego dowodem są "bracia". Obraz naprawdę dobry z solidnie zarysowanymi postaciami i dramatami moralnymi.
Jest to (oczywiście) film słabszy od "Braci" Bier, ale tylko o jeden to niżej. Dunka zbudowała swój film wokół jasno wytyczonej granicy kiczu. Będąc jej całkowicie świadoma, balansowała, ocierając się o tani melodramatyzm, ale nigdy, w żadnym momencie nie przekraczając tej granicy. Dzięki temu film miał bardzo intensywny charakter, relacje aż pulsowały życiem. Sheridan zagrał bezpiecznie. Jego film jest zrobiony zgodnie z podręcznikiem, wszystko wypunktowano jak należy (poza piosenką U2 na koniec – to był tani chwyt). Jednak bez ryzyka nie udało się uzyskać podobnego poziomu emocjonalnego napięcia.
U Sheridana inaczej też rozłożone zostały akcenty. To, co podobało mi się u Bier to komplementarności historii obu braci: gdy jeden się podnosi z kolan, drugi na nie pada. U Sheridana Sam Cahill (brat-żołnierz) jest postacią ważniejszą i to pod dyktando jego transformacji rozgrywa się cała opowieść.
Plus za kreacje aktorskie. Główna trójka Maguire, Gyllenhaal i Portman zagrali na naprawdę wysokim poziomie.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz