Ninja Assassin (2009)
Zasiadając do tego filmu byłem przygotowany na gniot jakich mało. Rozczarowałem się. Film jest słaby, ale nie aż taki zły jak mogłoby się wydawać. A gdyby poprawiono kilka błędów, byłby to nawet całkiem niezły film.
Twórcy nie do końca pojmują różnicę pomiędzy hołdem a podróbką. Ich film udaje tylko aktorskie anime pełne imponujących scen walki i przerysowanej przemocy. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że "Ninja zabójca" bardziej przypomina "W potrzasku" z Lambertem niż prawdziwe japońskie produkcje. Pewnie dużą rolę odgrywa w tym język. Gdyby film został nakręcony po japońsku a nie angielsku, wtedy jego wartość na pewno bardziej by wzrosła. Te wszystkie szeptano-dyszane dialogi przez azjatyckich aktorów brzmią idiotycznie w ich wyuczonym języku.
Jednak najpoważniejszym grzechem twórców było zatrudnienie Ilana Eshkeriego na kompozytora. Jego bezpłciowa muza kompletnie zepsuła mi zabawę, jaka mogła towarzyszyć scenom walki. A wystarczyło podłożyć pod te sekwencje coś w stylu Afro Celt Sound System "Riding the Waves" albo Nigela Kennedy'ego & Kroke Band " T 4.2", bym spijał ten sceny jak olimpijski nektar.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz