Catch a Fire (2006)
Oto paradoks każdego reżimu: władza dąży do całkowitego podporządkowania sobie poddanych (bo nie obywateli). A jednak nigdy nie jest w stanie uwierzyć w pełne poddaństwo. W ten sposób tworzy samospełniające się proroctwo. Oto bowiem nawet kiedy człowiek stara się żyć z godnie z prawem, nie wychyla się, jest pokorny, prędzej czy później zostanie schwytany przez machinę. Kiedy przerwany zostanie punkt wytrzymałości, z biernego poddanego przekształci się w aktywnego bojownika. W ten sposób reżim sam hoduje sobie kolejnych wrogów.
Choć film ma już kilka lat i dotyczy przeszłości RPA, doskonale można go odnieść do aktualnej sytuacji i tak zwanej wojny z terrorem. To błędne koło, które przerwać można wybaczając. Ktoś jednak musi na to wybaczenie się zgodzić, ktoś musi przerwać spiralę zemsty i przemocy. Wielu jest odważnych, kiedy trzeba sięgać po broń. Mało, kiedy trzeba sięgać po kwiaty.
"Catch a Fire" to Noyce w wydaniu społecznie świadomym. Nie jest to jego najlepszy film. Nie jest to nawet najlepszy film o czasach apartheidu, ale nie jest też najgorszy. Lepiej można było poprowadzić dynamikę dwójki postaci: Patricka i Nica.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz