Mniejsze zło (2009)
"Mniejsze zło" ma jeden fajny pomysł: pokazanie, że nie tylko spasieni dygnitarze z PZPR mogli korzystać z uroków młodych ciał. Również kobiety – przynajmniej niektóre – miały jak w raju, pomagając młodym opozycjonistom, idealistom i twórcom. Oczywiście pomagały z dobroci serca, tak się jednak dziwnie składało, że serce to znajdowało się u nich dość nisko, tak gdzieś między nogami.
Cała reszta to już typowe polskie bagienko. Smęty, smęty, smęty. I do tego ten sympatycznie antypatyczny bohater, którego reżyser nie ma odwagi uczynić prawdziwym socjopatą. Od początku widać, że jest to historia psychicznego dojrzewania. I choć widok czyśćca został nam oszczędzony. Nawrócenie już nie. Szkoda.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz