Killers (2010)
To mogło się udać, naprawdę. Niestety scenarzyści utknęli w połowie drogi i już się na prostą nie wydostali. To, co w filmie funkcjonuje, to wątek sensacyjny: początek, a przede wszystkim koniec. Wtedy "Pan i Pani Kiler" zmienia się w przedziwny koktajl z "Matrixa" i "Postala" i o dziwo to działa. Kiedy zwyczajni ludzie nagle stają się profesjonalnymi zabójcami, a główna para musi sobie z tym poradzić, przy okazji rozwiązując kilk osobistych spraw, twórcy wykazali się pomysłowością, wyczuciem komediowego tempa i humoru. Kiedy jednak trzeba było pokazać szarą rzeczywistość normalności, twórcy wzięli sobie to za bardzo do serca i stworzyli jeden z najnudniejszych wątków jaki ostatnimi czasy miałem okazję oglądać w komedii.
Na szczęście jest Catherine O'Hara! Co prawda jest jej za mało (o wiele za mało!), ale jako ciągle pijana matka jest po prostu boska. Ta lekkość z jaką wlewa w siebie alkoholową zawartość dzbanka – priceless! Z całego filmu najbardziej podoba mi się to, jak całość była filmowana. Kutcher wygląda zabójczo przystojnie. Dojrzały ale wciąż z chłopięcym urokiem prezentuje się teraz znacznie lepiej niż jeszcze kilka lat temu. Heigl zrobili na porcelanową laleczkę i zdaje to egzamin, a przy tym jest bardzo zabawne zważywszy na jej komentarze pod adresem niektórych jej wcześniejszych ról ("Wpadka"). Tom Selleck wypadł trochę mdło, ale jego zdjęcie mogłoby się znaleźć w encyklopedii przy haśle DILF.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz