Killshot (2008)
Podstawa: powieść Elmore'a Leonarda. Za kamerą autor "Zakochanego Szekspira", a przed kamerą Mickey Rourke, Diane Lane, Joseph Gordon-Levitt, Thomas Jane i Rosario Dawson. To powinno wystarczyć, żeby powstał dobry, pełnokrwisty film. Powinno, ale jednak nie jest. "Killshot" to film nudny i głupi.
Pokazana historia nie trzyma się kupy. Nie wiem, jak to był u Leonarda, ale w filmie Maddena relacje pomiędzy bohaterami są tak grubymi nićmi szyte, że tylko człowiek po lobotomii byłby w stanie uznać je za wiarygodne. Oto stary wyjadacz morderczego fachu ni z tego ni z owego daje się wciągnąć w idiotyczną intrygę pewnego gadatliwego acz mało inteligentnego chłopaczka. O ile jeszcze od biedy można uznać, że facet zechce wziąć udział w napadzie, o tyle to, co nastąpiło później świadczyć może jedynie o życzeniu sobie śmierci przez (anty)bohatera.
"Killshot" to niewybaczalne marnotrawstwo aktorskich talentów. Zaczynam więc poważnie obawiać się o formę Maddena. Nie dobrze, bo jego kolejny film "The Debt" wygląda (na papierze) bardzo obiecująco, ale teraz to już nie wiem, czy jest na co czekać.
Ocena: 4
Każdemu zdarzają się wpadki, a to dopiero chyba pierwsza taka Maddena. Zresztą, "Killshot" dało się obejrzeć, tylko mało było akcji z rasowego thrillera. No nic, czekamy na następny i wtedy przekonamy się o formie reżysera.
OdpowiedzUsuńJa też mam taką nadzieję "The Debt" to film, na który naprawdę czekam
OdpowiedzUsuń